Ci, co mnie trochę znają, wiedzą że razem z E.M. prowadzimy eksperymentalną plantację warzywną. Jednym z naszych szalonych doświadczeń było skrzyżowanie dyni z makaronem. Pipety nam dymiły a retorty uwalniały trujące dymy ale w końcu się udało! Wyhodowaliśmy DYNIE MAKARONOWĄ!.
Sama dynia jednak nie robi roboty więc poszukaliśmy przepisów różnych i postanowiliśmy skusić się na ten:
http://zpierwszegotloczenia.pl/przepisy/festiwal-dyni-cz4/
Więc od początku: dynie kroimy na pół i drążymy środek z pestek i miekkiego miąższu.
Obie połowy! :)
Następnie wkładamy obie połowy do piekarnika na +/- 1,5 godziny. Nie wiem ile nasza sie piekła bo wyszlismy do sklepu i nie spojrzeliśmy na zegarek.
Jak już wyciągniemy gorące połówki dyni z piekarnika (uważajcie żeby sięnie poparzyć!) to widelczykiem ciap ciap ciap wyskubujemy to co w środku do michy wielkiej
Dobra! Teraz smakowitsza część zabawy w dynie. Odkładamy sobie na boczek ser żółty, bazylie, czosnek (czosnek! mniam), masło, sól i pieprz.
Masełko...
Czosneczek...

Bayzlia...
Serek....
Poslić popieprzyc krzyśka z górki
Teraz musimy pomieszać jeszcze wszystko a następnie podgrzać co by sie serek rozpuścił. Po tych wszystkich zabiegach można już podawać! YEAH!
Było naprawde smacznie, polecam wszystkim (okocim mocne to paskudztwo).