poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Rozpoczynajac cykl notek obnazajacych moja kuchenna niezdarnosc chcialbym zaznaczyc ze nie mam zamiaru sie niczym chwalic, wrecz przeciwnie czasem sobie dowalic. Wszystko co tu zobaczycie jest kaleczeniem sztuki kulinarnej w ogole i szczegole.

No to zaczynamy!

pierwszym daniem ktore postanowilem wykonac obfotografowac i opisac (a ktore nie jest herbata) jest Omlet ktorego 'przepis' podala mi Marta (siostra i kucharskie guru).

Najpierw przepis:

come on
bierzesz jajeczko
wbijasz do kubeczke
potem dodajesz troche maki
tak lyzeczke od herbaty per jajko
pozniej troche mleczka
ciup ciup
i mieszasz
i wylewasz na rozgrzane maselko na patelni
czekasz chwilunie, przewracasz na nastepna strone
zdejmujesz, smarujessz slodziutkim dzemikiem
i konsumujesz
a poziom endorfin skacze do gory a twoj organiz nie moze przestac sie cieszysz

forma wierszowana byla niezamierzona, nie jest to wiersz bialy ale zapis rozmowy z fejsbuka

A teraz jak mi to wyszlo w praktyce:

1) Jajeczka i maka (widoczne grudki)


 2) Jeszcze bez mleczka, konsystencja nie nastraja dobrze


3) No to siup



4) Powolutku sie rozlewa, zapomnialem dodac gazu w gazie

 5) Ale smakowite grudki maki! Mmmm!


6) Tak wyglada jak sie obsmazy


7) Dodac troche sera i przyprawy do spaghetti


8) Voila! Twoj wlasny Omlet na slono (keczupowo?)


I TO BY BYLO NA TYLE!